sobota, 7 lutego 2015

Prolog

*Jane*
Usłyszałam budzik. Jak co ranek zwlokłam się z łóżka. Może i wstawanie na godzinę ósmą to jeszcze nie tragedia, ale ja do rannych ptaszków zdecydowanie nie należę. Obudzić się o jedenastej najwcześniej. Rachel to ma fajnie. Ona może spać dłużej... A mnie niestety praca wzywa. Mam zrobić fotoreportaż treningu klubu piłkarskiego do jakiejś gazety. Nie interesowałam się zbytnio piłką, ale wiedziałam, że to FC Barcelona, kilkakrotny mistrz Hiszpanii. Założyłam jakieś kapcie i poszłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Umyłam dokładnie długie włosy i całe ciało, wytarłam się i czesząc się zaczęłam się zastanawiać, co mogę ubrać. Włączyłam mojego iPhone'a - 2 stopnie, śnieg, słońce. Miło. Otworzyłam szafę i wybrałam jakieś ciuchy. Wyszłam na dwór i pomaszerowałam na przystanek. Uhh... Muszę w końcu zrobić to prawko. Chodzenie i czekanie na autobusy mnie wykańcza. Jeszcze tylko 6 minut, tylko 6 minut, Jane. Muszę założyć rękawiczki. Cholera, jak zimno... Spojrzałam na koniec ulicy - żaden pojazd się nie wyłaniał. Dzwonić po taksówkę? Nie, na pewno zaraz przyjedzie. Sprawdziłam godzinę - 9.34. Jeszcze 3 minuty... Czas mi się dłużył. Oprócz mnie na przystanku nikogo nie było. Próbowałam ogrzać palce, bez skutku. Mam wszystko? W torebce telefon, portfel, dokumenty, bilety, jakiś notes, długopis... czyli wszystko, co najważniejsze jest. Naładowany aparat w pokrowcu. Już chce mi się robić zdjęcia. O, nareszcie autobus. Dałam znać kierowcy, żeby się zatrzymał. Wsiadłam i zajęłam wolne miejsce siedzące. Było niemalże pusto.
*Neymar*
- Wstawaaj! - wydarł mi się nad uchem Dani. Skąd on się tu do cholery wziął?!
- Ciszej durniu...
- Treeening!
Nosz kurwa. Wpiernicza mi się do domu nad ranem i jeszcze mnie budzi. Po jaką cholerę mamy dziś ten trening? Dupa, nie chce mi się.
I w tym momencie Alves zabrał mi kołdrę. Pewnie wylądowała na ziemi. Czy ten debil naprawdę nie może zrozumieć, że ja śpię? Obróciłem się na drugi bok.
- Ja pierdolę! - krzyknąłem, kiedy poczułem zimno podłogi. Najpierw kołdra, teraz ja.
- Masz przejebane - powiedziałem do Daniego i w nie zwracając uwagi na to, że jestem w samych bokserkach zacząłem go gonić po całym domu. Ten debil zawsze, ale to zawsze był mistrzem w chowanego. Pewnie schował się z miejscu, w którym go za nic nie znajdę. Postawiłem stopę na pierwszym stopniu schodów. Zacząłem wchodzić na górę. Otworzyłem drzwi łazienki.
- Nie chowaj się, i tak cię znajdę, głupku! - krzyknąłem.
- Bu! - spojrzałem na swoją lewą nogę, której właśnie dotykał Dani.
- Jeśli naprawdę myślisz, że mam kisiel w gaciach, to się grubo mylisz. - powiedziałem do Alvesa.
Zszedłem z powrotem na dół i sprawdziłem, która godzina. O kurwa, 9.20. Za 40 minut trening. Muszę się spieszyć do cholery. A, i dziś ma przyjść jakiś fotograf. A ja nawet się nie umyłem. Zajebiście...
Ok, jestem gotowy. Fryzura jest całkiem dobra, telefon mam, torbę ze wszystkim mam. Wsiadłem do samochodu, a Dani usadowił się obok mnie.
_____________________________________________________________
Prolog za nami. Jak się podoba? Neymar i Jane się polubią, czy raczej nie? :> Wiem, że strasznie krótko, ale to dopiero prolog i nie chciałam jeszcze ujawniać reakcji głównych bohaterów jak siebie poznają :> Rozdziały na pewno będą dłuższe, obiecuję!
Rozdział I za parę dni, najwyżej tydzień. Jeśli to czytasz, skomentuj ;3

2 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada. Czekam na rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog pierwsza klasa. Napisany naprawdę na poziomie:) Zazwyczaj nie czytam opowiadań o Neymarze, jednak mam oczywiście parę wyjątków i ten blog na pewno będzie się do nich zaliczał ;)

    OdpowiedzUsuń